Przed Wielką Wyrzutą było więc mniej więcej tak: (co bardziej drastycznych zdjęć wam oszczędzę:))
Było tam wszystko: zbutwiałe materace i sienniki z lat 50-tych i 60-tych, pierzyny i poduchy z pierzem, książki moje szkolne plus zeszyty, książki ze studiów (np "Ekonomia polityczna kapitalizmu") , poniemieckie książki po stryju historyku, masa ciuchów z lat 70-tych i 80-tych, masa szpargałów typu np stare foldery i przewodniki, krzesła, stoliki, buty różnorakie, bela gąbki, stare garnki i tak dalej, i tak dalej...
A teraz perełki z tego morza bałaganu:
1. Drewniany kuferek-walizeczka , z którą mój Tato wracał z łagru w 1947. A droga była daleka, z okolic Groznego w Czeczenii...
2. Stare walizy różne plus skórzana teczka Taty , z którą kilkadziesiąt lat chodził do biura (co za skóra!!)
Czarna lakierowana walizeczka ma też swoją historię, Tato był z nią na wycieczce statkiem po morzu Śródziemnym w latach 60-tych i pamiętam nalepki z hoteli w Egipcie, Libanie, Włoszech, Hiszpanii, którymi była oblepiona po powrocie Taty...
3. Eleganckie torebusie mojej Mamy oraz jej jedna włoska szpilka zamszowa, podbita metalowymi fleczkami:) Druga niestety chyba w szale zaginęła. Za to są obydwa moje srebrne pantofelki z komersu... Czyli z balu maturalnego, albowiem za moich czasów imprezy były dwie, najpierw studniówka w szkole, stroje obowiązkowo biało-granatowe bądź czarne, a PO zdanej maturze wielki dorosły bal w eleganckiej knajpie. Nasz był w hotelu Orbis "Giewont", w sali restauracyjnej z parkietem, orkiestrą i cudownymi żyrandolami. Może znajdę gdzieś w necie ich zdjęcia, to dodam, bo warto. Jaka szkoda, że już nie ma tego hotelu... Jest tam sklep Reserved, ale ponoć żyrandole zostały:))
4. Cudnej urody kanka na naftę oraz butelka po miodzie pitnym Wawel plus dwie śliczne buteleczki po śmietanie:)) Pełnotłusta była ze złotymi kapslami, chudsza ze srebrnymi, mleko takoż. To coś obok kanki to Bardzoduża Śruba czy też Trzpień od Czegoś.
Na tym na razie koniec części pierwszej, część druga, historyczna, w następnym wpisie.
Dołączam jeszcze zdjęcie potomstwa Ewy2 podczas kąpieli w wanience podobnej do mojej:))
A teraz jeszcze Marija na saneczkach, moim zdaniem to ta pierwsza, ale nie wiem, czy się nie mylę??
Jak ja uwielbiam grzebac po strychach, a tak malo mam okazji. Mozna tam znalezc takie skarby, o jakich sie ani filozofom, ani fizjologom nie snilo.
OdpowiedzUsuńKiedys bardziej dbano o srodowisko, choc bylo ono jeszcze w jako takiej kondycji, uzywano szklanych butelek do mleka i smietany. Pamietam je dobrze, rano mleczarz przynosil pod same drzwi. Teraz wszystko w plastikach, a gory smieci rosna.
Masz rację, strychy to skarbnice. Czy mnie przyszłoby do głowy, że mam kankę na naftę???? W życiu.
UsuńZ tym szkłem masz rację, dziś rzuciłam okiem na jakiś film obyczajowy z lat 70-tych, a tam w łazience i kuchni wszystkie kosmetyki w szklanych opakowaniach!
Pozdrawiam ciepło i gratuluję pierwszego miejsca:))
Bogactwo wszelkie było na tym strychu, miała Arte w czym grzebać, podziwiam ją za determinację w wyławianiu perełek! Jak to fajnie, że przyjechała Ci pomóc :))) To co wyłowiła bardzo zacne i w bardzo dobrym stanie.
OdpowiedzUsuńMetalowe blaszki przybijał sobie do butów mój tata, na oryginalnym szewskim kopycie, które stoi w nyży i muszę je w końcu wyciągnąć i jakoś zagospodarować :) Blaszki przybijało się do skórzanej podeszwy. Miałam kolegę w szkole średniej który nosił "podkute buty", a miał zwyczaj się spóźniać, wchodził po dzwonku, w klasie cisza i stuk stuk, Marianek wędrował przez całą klasę, aby zasiąść w ostatniej ławce :)))
Taką kankę na naftę pamiętam z rodzinnego domu mojego taty.
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy wyszukanych skarbów :)))
Serdeczne pozdrowienia dla Ciebie Mikuś i głaski dla Tropisia :)))
Oj było w czym pogrzebać, faktycznie!
UsuńPozdrawiam też!
Jejku, jakie skarby! Przygarnęłabym sanki - wyrzuciłaś? Teczka Taty - unikat! A zamszowy bucik Mamy to cymesik - co za proporcje!
OdpowiedzUsuńUwielbiałam stukające szpilki:)
Ooo, sanki - pierwsza klasa:)
UsuńSanki pojechały do Arteńki:)))
UsuńMama miała mnóstwo cudnych bucików, ocalały te jedne... A właściwie ten jeden:((
Och, cuda. Widziałam krzesła, bardzo fajne, gięte. Takie były u mnie w domu. Wyrzuciłaś? Jest w Krakowie sklep-pracownia przy Muzeum PRL-u, skupują takie rzeczy i odnawiają. Walizy też takie były, ale niestety zostały zniszczone w pożarze. Och, jak mi przypomniałaś mój dom i strych, z którego uratowałam tylko wspomnienia.
OdpowiedzUsuńKrzesła zostały:)) Dzięki za informację o Muzeum PRL, może faktycznie im zawiozę.
UsuńI ten cały kram zalegał Ci nad głową, Miko ;)
OdpowiedzUsuńFajne rzeczy znalazłyście :) Kurczę, te eleganckie i ponadczasowe buty, torebusie ... z sentymentem wspominam butelki do śmietany i mleka ...
Lidia, to ułamek... Żebyś widziała te wyrzucone góry...
Usuńjessssu, az wypiekow dostalam! ale skarby! te walizki i neseserki sa cudne!!!! a w wanience sie zakochalam :)
OdpowiedzUsuństrychy sa cudne...jezdzilam do Ciechocinka, do Wujka Adasia, ktory byl moim chrzestnym ojcem i przyjacielem, jeszcze ze szkoly, mojego Taty i tam jezdzilam z Tatkiem na wakacje jak bylam mala. no i na strychu byl patefon. i na niego rece zacieralam no i jak wreszcie bylam wystarczajaco duza, zeby pojechac sama do Cioci Ani i Wujka Adasia, to sie okazalo, ze stryjek Wujka Adasia umarl, mieszkal nad nimi w tym duzym domu, czesciowo drewnianym, ten stryjek byl bardzo tatarski byl maly, srednio pekaty i z wielkimi krzaczastymi brwiami - general Apczynski (a moze Abczynski) i mowiono, ze nawet nazwisko ma tatarskie...ja tam tatarskosci w tym nie widzialam, ale mniejsza o to. Rodziny nie mial, wiec mieszkanie po nim sprzedano i jego czesc strychu ZLIKWIDOWANO..do dzis mam zale to s.p. moich Rodzicow, ze mnie wczesniej nie puscili samej do Ciechocinka!
juz jak tam sama pojechalam, to bloki zaczely byc budowane za skrzyzowaniem (dom byl na rogu). Nastepnym razem, jak chcialam pojechac, to sie okazalo, ze mieszkancy dostali mieszkania w Bydgoszczy a dom zostal wyburzony...a ja nawet nie pamietam adresu...chyba ulica Lesna. szkoda. A u Ciebie, Mika, skarby sprzed lat - buciki mi sie bardzo podobaja tez - znajdz zdjecia balowe, koniecznie. Naszej studniowki nie pamietam nic a nic, choc moj owczesny chlopak dokladnie pamietal, bo gral w ZESPOLE i nie mogl mnie oblapiac po katach. odbil sobie na balu maturalnym w Hali Ludowej!
Butelki po smietanie pamietam i bardzo je lubilam :) mleko tez mielismy donoszone. a w UK to jeszcze jakies 25 lat temu mialam mleko w szklanych butelkach, przynoszone. u mleczarza mozna bylo zamowic i jogurt i smietane i maslo i...mieso!
Cholera, zdjęć z komersu nie mam w ogóle i tylko jedno ze studniówki:((( Buteleczki są rozkoszne.
UsuńOessu, ile fajnych rzeczy, walizeczkę czarną pamiętam no i wanienkę, ocynkowana kiedyś była, a wanny metalowej nie znalazłyście?
OdpowiedzUsuńEkhm, a te śliczne srebrne pantofelki to może rozmiar 37?
Buziaki dla Ciebie, drapanko dla Pyszczydła.
A taki fajny hotel był.
Wanienka została gdzie była, bo tam trochę kapie z dachu. O jakiej wannie piszesz? O tym cebrze do kąpania i dużego prania? Toć stoi na podwórku z piaskiem od lat. Rozmiar pantofelków muszę sprawdzić. Zapytam czy nie chcą do teatru.
UsuńNIeeeeeeeeeee, do jakiego teatru, ja chcem!!!!!!
UsuńBędziesz w nich chodzić????
UsuńA czemu nie? Są śliczne. A obcasiki jak zdarłaś na Komersie to się naprawi.
UsuńOne były raz użyte...
UsuńA kanka super no i pamiętam teczkę Wujka, jejku no nie zdarcia, odnowić (o ile trzeba) i na archiwum rodzinne przeznaczyć.
OdpowiedzUsuńBuziak jeszcze raz.
Teczka w świetnym stanie, nic nie trzeba odnawiać, ona jest niezniszczalna!
UsuńNie, nie o ceber mi chodzi, była jeszcze podłużna wanna, rzadko używana, ale może gdzieś wyparowała wiele lat temu, bo ta balia z oparciem to chyba pożyczona do Teatru.
UsuńA, wiem, ona była dawno temu w piwnicy, ale chyba rzeczywiście wyparowała.
UsuńNasiadówka babci, ta z oparciem rzeczywiście poszła do teatru.
Szukam TAKICH krzesełek ! Rodzinny strych został spacyfikowany ponad ćwierćwieczem -niestety mnie przy tym nie było. Mam za to ceramiczny("kamienny")gąsiorek na olej -oliwę ?, który przyjechał z Babcią ze Wschodu, który dostałam od starszej siostry mojej mamy:)Strych to skarbiec! BDB
OdpowiedzUsuńOj to szkoda, że cię nie było... Gąsiorka zazdroszczę, jeszcze z taką historią!
UsuńAle skarby,o ja Cię, Miko, wanienka i sagan,sanki,krzesła jeszcze też takie mam ze dwa na strychu , do niedawna używane w kuchni.
OdpowiedzUsuńKrzesła to Tato przywiózł z biura jak meble wymieniali.
UsuńSkarby, skarby i jeszcze raz skarby.
OdpowiedzUsuńMiałam taką wanienkę w niemowlęctwie, wszyscy z tych lat takie mieli, bo nie było plastikowych. Walizkę, tę z żółtymi wykończeniami mam na szafie do dziś, jeździłam z nią na kolonie. Moja jest zgniło-zielona.
Och jak ja bym poszła na taki strych pogrzebać, ale musiałabym mieć maskę p.gazową, bo kurz+moja astma, ale i tak bym poszła. W dzieciństwie miałam strych, lecz nie mogłam tam iść sama, bo wejście było z dachu i tato po drzwiach zewnętrznych tam wchodził. Nie raz wziął mnie ze sobą, podsadzając.
Buziaki i głaski dla Was, bo zapomniałam z tego patrzenia.
UsuńOjeju, musi być śliczna twoja walizeczka!
UsuńArte poszła bohatersko bez maski, tym bardziej jestem jej wdzięczna...
Mika, walizeczka taka śliczna jak Twoja, bo to z tych samych 60-tych lat. Ostatni raz byłam z nią na kolonii w 1968 roku. Moja na szafie cały czas, bo nie mam strychu. Muszę do niej zaglądnąć, co tam jest, bo nie pamiętam.
UsuńNa pewno skarby, napisz co znalazłaś!
UsuńPrześliczne te srebrne buciki, a wanienka dech mi zaparła, gdy ją zobaczyłam. Cieszę się, że mogłam Ci, Miko, pomóc:)
OdpowiedzUsuńArte, twoja pomoc nieoceniona, naprawdę! Podobnie jak koleżanki I., która koordynowała całą akcję wyrzucania.
UsuńWanienka stoi gdzie stała:))
Sezamie, otwórz się! :)
OdpowiedzUsuńPrawdziwe skarby, wspaniale zachowane, mimo że przeleżały tam spory kawał czasu.
I mnóstwo związanych z nimi wspomnień, wzruszeń...
Wanienka i sanki - miałam takie. Rozczulający obrazek ;/
Kurz je zakonserwował:)) Wszystkie z naszego pokolenia chyba miałyśmy podobne rzeczy:)
UsuńSanki mieliśmy podobne ino dłuższe, bo nas dużo było :) Mam zdjęcie na naszych sankach, na zamarzniętej Oławie :)
Usuńdawaj to zdjecie!!
UsuńMarija, przyślij to zdjęcie, dodamy do dokumentacji.
UsuńHehe dziewczyny przypomniała mi się sankowa historyja ;) Moim chrzestnym był przyjaciel mojego rodziciela i jego najmłodsze dzieci były w moim wieku, bardzo często chodziliśmy na wspólne rodzinne spacery. Nie pamiętam dlaczego na tej zamarzniętej Oławie nie mieliśmy swoich sanek, za to chrzestny miał aparat fotograficzny i chęć zrobienia nam zdjęcia na sankach. Dorwali dziewczynkę z sankami, pożyczyli je od niej usadzili na nich mnie i córkę chrzestnego i zrobili zdjęcie :) Dlatego sanki nie są drewniane, nasze takie były, ino metalowe. Patrząc na zdjęcie zastanawiałam się dlaczego jesteśmy na obcych sankach i już myślałam, że to sanki Tereski, córki chrzestnego i wtedy przyjrzałam się i zauważyłam tą czającą się z tyłu dziewczynkę i...sobie przypomniałam hehehe. Działo się to przeszło 50 lat temu i było maleńkim epizodem, ciekawymi drogami chadza ludzka pamięć :)))
UsuńMika słać zdjęcie czy sobie darować?
Marija, słać, słać! Przegapiłam zapytanie, sorry.
UsuńMika posłałam na pocztę op.pl o 12.00 nie doszło?
UsuńDoszło, dołożyłam właśnie!!!
UsuńJak piwnica u mojej babci, ciągle tam buszowałam, tyle było skarbów...Aż jednego razu, pprzyjechałam a piwnica ślicznie wypucowana, stół bilardowy wstawiony, a wszyćkie skarby na śmietniku. Tak się moja ciotka obeszła z różnymi pamiątkami, które tam były oprócz śmieci.
OdpowiedzUsuńTen drewniany kufer nie tylko z historią, jakże on szlachetnie wygląda!
Buteleczki pamiętam dobrze,moja babcia potrafiła szybko masło zrobić, szelątając buteleczką z tłustą śmietanką.
Mikuś, ściskam mocno!
No chybabym twoją ciotkę udusiła!!! Przyznam, że nie rozumiem ludzi nie szanujących pamiątek rodzinnych... Szkoda, że sobie coś nie ukradłaś:))
UsuńTez ściskam mocno!
Miko, Twój strych to prawdziwy sezam:) Piekne walizki, buciki, torebki... Kanka na naftę to prawdziwy rarytas. Czekam na kolejną częśc:)
OdpowiedzUsuńNo, trochę się znalazło rzeczy z historią... A czysta historia w następnym wpisie:))
UsuńSię nie mogę doczekać tej drugiej części.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jeszcze jakieś kury zajrzą poczytać pierwszą część...
UsuńA już myślałam, że w wannie to bobas Mika :)
OdpowiedzUsuńEwo2, cudne zdjęcie.
Niedoczekanie:))
UsuńHehehe Mika cudze wsadziłaś, a przed swoim masz opory :)
UsuńBobas Mika miał oczy jak dwa okrągłe kawałki węgla.
OdpowiedzUsuńEwa2, uwielbiam i maluchów te wałeczki, załamania i wszystko gładkie jak porcelana.
Bobas Mika śmieszny był. Ale mam dla was niespodziankę z innym bobasem (współczesnym) do następnego wpisu.
UsuńBobas Mika śliczny był. I radosny!
UsuńPrzed oczami mam to zdjęcie - siedzisz na maminych kolanach, a obok Was przykucnął tata. Rodzice wpatrzeni w Ciebie jak w obrazek, przeszczęśliwi :)
Uściski dla Ciebie, Miko :*
mizianki dla Tropisia.
Też lubię to zdjęcie:)
UsuńBuziakow moc!
O tak Ksan, to jest sliczne zdjecie.
OdpowiedzUsuńSzaflik taki mamy w starym domu, wannę też. Kąpieli w nich zażywałam, a jakże. Najpierw w szafliku, jak podrosłam w wannie. I tak do wieku 12 lat. Oj z łezką w oku człek to teraz wspomina.............
OdpowiedzUsuńgardenia15
Garde , fajnie powspominać. Pamiętam kąpiele w cebrze na podwórku w lecie. Potem psy się w nim kąpało...
UsuńSzaflika u nas raczej nie było, bo nie pamiętam, ale duża metalowa wanna i owszem, kąpaliśmy się w niej ustawionej na dwóch taboretach, baaaardzo długo, a wodę grzało się w olbrzymich garach :)
UsuńO jaki fajne bobo w kąpieli. Oczywiście i u nas taka wanienka była.Babcia ją wystawiała do ogrodu latem, żeby się woda podgrzała i potem było pluskanie:)
OdpowiedzUsuńTo sympatyczne mieć podobne wspomnienia:))
UsuńMarija, dobrze cię rozpoznałam?
OdpowiedzUsuńTajest Mika z tom rozdziawionom gembulom na przedzie to ja! Ta pani ze sznurkiem od sanek w garści, to moja mama :)
UsuńSaneczki zostały pożyczone od tej dziewczynki widocznej za moją mamą, bidula stoi i czeka.
UsuńNo i ta moda na płaszcze-misie.
OdpowiedzUsuńMisie wyjechały...
UsuńPewnie zasiliły te kilka co się jeszcze włóczą w Tatrzańskim Parku.
UsuńI u nas stala wanna ,na deszczówke,ale i do pluskania inna była ,ciut większa niz ta tutaj.
OdpowiedzUsuńA sanki to i teraz podobne mozna kupic chyba, u nas były i drewniane i z metalowymi rurkami, a jedne nawet z oparciem!
No popatrz, wszyscy mieli takie wanny:))
UsuńJa pamiętam, że w dzieciństwie widywałam jeszcze ludzi na takich norweskich sankach, jak krzesełko z bardzo długimi płozami z tyłu, na których stała druga osoba i odpychając się nogą pchała te sanki. Fajne to było:)
Mikuś, kiedy Twoja następna wizyta w Krakowie?
OdpowiedzUsuń30 sierpnia.
UsuńRozczuliły mnie rzeczy wygrzebane z kurzu, i wyjęte na światło. Szczególnie drewniany kuferek i zamszowa szpileczka. Jedne drogocenne, drugie mniej, ale wszystkie z historią najbliższych. Mnie zachwyciło coś tapicerowanego, na czym stoją sanki. Piękny wzór i kolor. Czy wiesz co to było ? ... Szkoda że nie mam strychu.
OdpowiedzUsuńEwuś, jesteś nareszcie! To coś to materac, byly takie trzy, niestety w stanie zbutwienia i rozkładu. Też mam wspomnienia z nimi związane, ściągało się je ze strychu jak przyjeżdżała rodzina z Krakowa i my, dzieciaki spaliśmy we trójkę na nich na podłodze. Wielka to atrakcja dla nas była. I jakoś nikomu nie przeszkadzało, że było ciasno:)
UsuńNo, się rozrabiało na tych materacach.
OdpowiedzUsuńBuuuuu, co z tą drugą częścią.
OdpowiedzUsuńale skarby! :) podziwiam Arteńkę za jej determinację! chyba musiała tam na górze z pajęczynami walczyć?
OdpowiedzUsuńBiedna była bardzo, nie pomyślałyśmy, żeby kupić maseczkę, albo chociaż chustkę zawiązać:(( Ale walczyła dzielnie. Fajnie, że jesteś, też do ciebie dzisiaj zajrzałam:)
UsuńZapraszam na drugą część, właśnie się zabieram za pisanie.