Ale nie po to piszę, żeby narzekać i jęczeć. Piszę, bo nie spodziewałam się również, że w całej tej sytuacji będę miała tak ogromne wsparcie i pomoc z waszej strony! Efekty aukcji zorganizowanej przez Hanę przeszły najśmielsze oczekiwania, a wasze ciepłe, serdeczne słowa przywracają wiarę w człowieka i dobro. Nie mam słów, żeby Wam wszystkim podziękować za tyle serca. Część z was mnie zna, ale dla wielu jestem przecież kompletnie obcą osobą, kimś anonimowym. A nie wahałyście się ani chwili, żeby mi pomóc. Jesteście naprawdę wspaniałymi ludźmi i jestem dumna, że mam takie koleżanki i znajome. Moja wdzięczność wielka jak ocean i oczy się pocą... Kochane jesteście i już.
Jak już wiecie, jadę w poniedziałek do Krakowa do szpitala, nie wiem na jak długo, oby nie więcej niż tydzień. Ale to będzie zależało od tego, jak się będę zbierała. Laptopa nie biorę, będę kontaktować się z Haną telefonicznie. Bardzo proszę, trzymajcie kciuki, żeby pomogło i żebym jakoś sobie w tym szpitalu poradziła. Zarówno sama jazda jak i pobyt w szpitalu to stres dla mnie potworny i w histerię wpadam łatwo. Na dodatek oczywiście jak ja mam jechać to pies utyka na łapę :((((
Tak więc na razie ściskam Was mocno i kłaniam się w pas, do napisania po powrocie.
Buziaki
M.