czwartek, 10 sierpnia 2017

ECH, TE STRYCHY, TE PIWNICE...

Witam Was po długiej przerwie. Jakoś nie składało się z pisaniem, dolegliwości i rzeczywistość nie sprzyjały twórczości radosnej. Ale jakoś się trzeba pozbierać i opowiedzieć o wiekopomnym wydarzeniu , jakim było oczyszczanie strychu i piwnicy przez wynajętą ekipę. Na szczęście oczyszczanie było poprzedzone przyjazdem Arteńki i wstępnym rekonesansem strychowym oraz znalezieniem pewnych ciekawych rzeczy. Arte, twoja pomoc i poświęcenie (tony kurzu!!!!!) były nieocenione, jesteś wspaniała i niezawodna!!! Bardzo, bardzo dziękuję!

Przed Wielką Wyrzutą było więc mniej więcej tak: (co bardziej drastycznych zdjęć wam oszczędzę:))








Było tam wszystko: zbutwiałe materace i sienniki z lat 50-tych i 60-tych, pierzyny i poduchy z pierzem, książki moje szkolne plus zeszyty, książki ze studiów (np "Ekonomia polityczna kapitalizmu") , poniemieckie książki po stryju historyku, masa ciuchów z lat 70-tych i 80-tych, masa szpargałów typu np stare foldery i przewodniki, krzesła, stoliki, buty różnorakie, bela gąbki, stare garnki i tak dalej, i tak dalej...

A teraz perełki z tego morza bałaganu:

1. Drewniany kuferek-walizeczka , z którą mój Tato wracał z łagru w 1947. A droga była daleka, z okolic Groznego w Czeczenii...




2.  Stare walizy różne plus skórzana teczka Taty , z którą kilkadziesiąt lat chodził do biura (co za skóra!!)



Czarna lakierowana walizeczka ma też swoją historię, Tato był z nią na wycieczce statkiem po morzu  Śródziemnym w latach 60-tych i pamiętam nalepki z hoteli w Egipcie, Libanie, Włoszech, Hiszpanii, którymi była oblepiona po powrocie Taty... 


3. Eleganckie torebusie mojej Mamy oraz jej jedna włoska szpilka zamszowa, podbita metalowymi fleczkami:) Druga niestety chyba w szale zaginęła. Za to są obydwa moje srebrne pantofelki z komersu... Czyli z balu maturalnego, albowiem za moich czasów imprezy były dwie, najpierw studniówka w szkole, stroje obowiązkowo biało-granatowe bądź czarne, a PO zdanej maturze wielki dorosły bal w eleganckiej knajpie. Nasz był w hotelu Orbis "Giewont", w sali restauracyjnej z parkietem, orkiestrą i cudownymi żyrandolami. Może znajdę gdzieś w necie ich zdjęcia, to dodam, bo warto. Jaka szkoda, że już nie ma tego hotelu... Jest tam sklep  Reserved, ale ponoć żyrandole zostały:)) 




4. Cudnej urody kanka na naftę oraz butelka po miodzie pitnym Wawel plus dwie śliczne buteleczki po śmietanie:)) Pełnotłusta była ze złotymi kapslami, chudsza ze srebrnymi, mleko takoż.  To coś obok kanki to Bardzoduża  Śruba czy też Trzpień od Czegoś. 



Na tym na razie koniec części pierwszej, część druga, historyczna, w następnym wpisie. 


Dołączam jeszcze zdjęcie potomstwa Ewy2 podczas kąpieli w wanience podobnej do mojej:))


A teraz jeszcze Marija na saneczkach, moim zdaniem to ta pierwsza, ale nie wiem, czy się nie mylę??