Nobel literacki dla Dylana zaskoczeniem był i nie był, ponoć w notowaniach plątał się tam gdzieś już od kilku lat. Lubię jego stare piosenki i teksty, nowych nie znam. Nie podejmuję się w żadnym wypadku jakiejkolwiek oceny słuszności owego Nobla, decydowali mądrzejsi. On sam zdaje się nie przywiązywać do tego żadnej wagi, do tej pory nie udało się Komitetowi Noblowskiemu skontaktować z nim osobiście ani uzyskać jakiegokolwiek komentarza. Chciałam jedynie napisać o moim wspomnieniu z nim związanym .
Od tej pory już zawsze Dylan mi się kojarzy z pożarem:))
Zawsze mówiłam, że chciałabym w życiu być na trzech koncertach: Cohena, Dylana i Dire Straits. No i byłam, poniekąd. Na Cohenie byłam przed Dylanem, na słynnym koncercie w Sali Kongresowej jeszcze w stanie wojennym. Usłyszałam w radio, że koncert będzie i natychmiast uruchomiłam kuzyna w Warszawie, udało mu się cudem jeszcze zdobyć miejsce na jakiejś dostawce. Było cudownie... Do dziś pamiętam wspaniałą dziewczynę o głosie jak dzwon, która śpiewała z panem Leonardem. I pamiętam ten szok, gdy z urokliwego świata poezji i muzyki wychodziło się na plac, na którym stało pełno suk i milicji z pałami... Ale nic to, "pieśń ujdzie cało"...
Z Cohenem też wiąże się osobiste wspomnienie, trochę może pośrednie. Mianowicie w 1980 roku byłam w Londynie i pierwszą i jedną z niewielu rzeczy, które kupiłam była kaseta "The best of Leonard Cohen". Słuchałam jej w kółko, próbowałam sama tłumaczyć teksty, potem jednak stwierdziłam, że Zembaty lepszy. Gdy wybuchły strajki na uczelniach, moja kaseta powędrowała na strajk na Uniwersytecie Jagiellońskim, pożyczyłam ją koledze, umilała im czas strajku i podtrzymywała na duchu przez cały ten trudny czas. Pozrywana, kilkakrotnie klejona jeszcze trochę potem grała:))
Może jeszcze udałoby się ze Stingiem, kto wie...
PS. OD TROPIKA
Pozdrawiam wszystkich serdecznie. Zimno, mokro i ciągle mi się chce jeść... W zeszły weekend zjadłem z tego wszystkiego pół drewnianej łyżki... Pani się okropnie zdenerwowała, nie wiem czemu, tyle hałasu o jakąś starą łyżkę. Miękka dość była, ładnie się na miazgę gryzła, więc nie rozumiem o co chodzi. A jak pachniała, tymi wszystkimi sosami i zupami, mmmmm... Ale zawieźli mnie do weterynarza i dali zastrzyk rozkurczowy na wszelki wypadek. Głupki. Na dodatek mnie zważyli i powiedzieli, że jestem za gruby i muszę się odchudzić:(( Niech się sami odchudzają, jak tacy mądrzy. A dzisiaj mi się udało uniknąć spaceru w deszczu, aha! Najpierw pokazałem brzuszek, potem machałem łapami, żeby się odczepili, potem się trochę pomiziałem z panem, żeby mu przykro nie było, a w końcu zamknąłem oczy, przywarłem do łóżka i udawałem, że śpię jak kamień i nie dałem się ruszyć. I wygrałem, aha! Poddali się:))))
Mikuś!jescze tutaj cienmno, zbnczy w Porto, wszyscy spia, nie chce zapalic swiatla, wiec pisze mi sie nie bardzo, ale jak zawsze bardzo piekny post popelnilas , Bob Dylan jest niespodzianka, bede nusiala cos wiecej o nim poczytac i uwazniwj posluchac...a Leonatd Conem to moja niezniennie milosc, mam taka jego plyte ":Live on London" z xideo, bozszsz! jak ja lubie! kiedy ja sobie puszczam koniecznie ze sluchawkami na uszach jestem w spodmym niebie!
OdpowiedzUsuńDire Straits poslucham, kiedy dzionek tutaj nastanie, nie znam! Sciskam Cie..
Tropik! czasem trzeba wywalczyc prawo do leniuchowania a lyzka przezuta pewnie byla by wyczyscic sobie zeby z kamienia i tyle bylo o to niesprawiedliwego halasu! Trzymaj sie!!!
Ale napisalam, ale moja klawiatura jest nieoswietlona i pisze po ciemku
UsuńGrażyna, jak na pisanie na ślepaka, to całkiem niezle:)))
UsuńGrażynka, rzeczywiście jak po ciemku to super:)) Dire Starits zacznij od utworów z płyty Alchemy, jest wspaniała! I Brothers in Arms też!
UsuńPamiętam, jak śpiewaliśmy te piosenki na rajdach, przy ognisku, w polskich tłumaczeniach, nawet nie wiedząc, kto jest ich autorem...
OdpowiedzUsuńFajnie jest mieć takie wspomnienia związane z noblistą:))
UsuńJak miło Cię czytać po przerwie. Też bardziej wolę wczesniejsze utwory Dylana. Na koncert Cohena też bym poszła.
OdpowiedzUsuńTropiku Kochany musisz się ruszać i nie jedz łyżek, bardzo martwisz Panią i może Ci zaszkodzić.
Nic tylko się ruszać i ruszać... A łóżeczko takie ciepłe... T.
UsuńMikuś, ja jakaś ograniczona umysłowo jestem, bo dopiero po Twoim komciu w Kurniku dowiedziałam się o tym blogu! Nigdy nie wciskałam tego zdjęcia, myślałam, że to baner ;))
OdpowiedzUsuńZespoły oczywiście znam, lubię czasem posłuchać, ale generalnie to nie moja bajka. Mnie powala Twoja pamięć, że Ty tak pamiętasz rok, co, gdzie kiedy. Ale to chyba ze mna jest bardzo kiepsko, bo i ja byłam na różnych koncertach, ale za nic nie powiem kiedy dokładnie one były. Może to moje stresy ?
W każdym razie, fajnie że udało Ci się spełnić marzenia i masz te koncerty zaliczone :)
Tropiczek- te ludzie to takie chytre so i żałują porządnemu psu zwykłej drewnianej łyżki. Wiesz, na drugi raz miej ich gdzieś, niech ci duma nigdy więcej nie pozwoli zjadać ich zakichanych łyżek.Bierz kiełbaskę lub mięsko z lodówki czy stołu i zmykaj, a oni se te łyżki sami jedzo, jak tak lubio, chytrusy jedne!
Sonic, jaka znowu ograniczona? Ja se tak tylko po cichu coś skrobię na boku. Z moją pamięcią to bywa różnie, jest taka, hmmm, wybiórcza...
UsuńMnie osobiście to on jakoś nie pasuje, koło naszej Szymborskiej, czy Miłosza i zdziwił mnie ten wybor, gdy usłyszałam w tv informacje. Skoro jednak mądrzejsi tak twiedza, niechaj bedzie, bo to już nie pierwszy raz zaskakują takich przecietniakow jak ja.
OdpowiedzUsuńTropisiu biednys Ty bardzo, teraz taka pora że każdy zwierz chce nabrać troszkę cialka na chlody, a Oni chce Cię odchudzać. I patrz jeszcze będą Cię na spacery po zimnie ciagać, a niby co ma Cię tam grzać?
Tropisiu może przekonaj pania, że Ty na spacery byś chętniej chodził w towarzystwie innego pieska...jest wtedy wesolo, szczególnie jakby trafił Ci się za kumpla taki mlody, radosny i bardzo łagodny przyjaciel, jakim jest Śliniak.
Trzymam kciuki Tropisiu! Dzialaj!;-)
Masz rację, kontrowersyjnych noblistów już kilkoro było, Jelinek, Dario Fo...
UsuńO, fajnie by było ze Śliniakiem:)) Może by mnie trochę rozruszał. Pozdrawiam T.
dobrze, że się odezwałaś, ale niedobrze, że czas łzawy i trudny! a pogoda taka, że nastroju nie poprawia, u nas też! buro, ponuro i mokro!
OdpowiedzUsuńja jak Sonic nie mogę wyjść z podziwu, że Ty tak daty i szczegóły sprzed lat pamiętasz! moja pamięć bardzo dziurawa i kiepska, chociaż badania żadnych ubytków w łepetynie nie ujawniły! widać ten typ tak ma :( a Tropisia jak będziesz głodzić to Ci pół mieszkania "przemieli" ;) trzymajcie się ciepło, oboje :)
Dzięki Elajka. Jak już pisałam, moja pamięć ma duże dziury i luki, nie wszystko tak dobrze pamiętam jakbym chciała.
UsuńMarazmom mówimy stanowcze NIE!!! Fajowsko że piszesz :)))
OdpowiedzUsuńMało muzyczna osoba ze mnie, znaczy się lubię muzykę ino nie zawsze potrafię przypasować wykonawcę do tego co mi się podoba. Jednakowoż Cohena kojarzę bezbłędnie i bardzo lubię go słuchać :)
Ej Tropiszcze piecuch z ciebie a to niezdrowe, rusz no się i wytrop no nam to słońce, które ewidentnie nam ktoś podkrada, wszak jesteś pies tropiący i do tego ponoć gończy. Gończo przebierasz nogami wystawiając brzuszek ech :)))
Twoim gustom kulinarnym się nie dziwię, bo sama swego czasu miałam spaczone, co owocuje teraz tym, że muszę być na diecie, to tak trochu jak ty ;)
Pogłaski dla ciebie i serdeczności dla twojej pańci Miki :)))
Mikuś trzym się:*
Dzięki Marija, mam nadzieję, że łyżek nie jadłaś??
UsuńT stosuje gończe przebieranie łapami tudzież gończe turlanie piłeczki i zakopywanie jej w dywaniku:))
Nie łyżek nie ;) Ale natenprzykład grzyby, niby nic dziwnego, ino że ja żarłam surowe. Chyba miałam 8 lat jak nauczyłam się na koloniach, od jakieś koleżanki, jeść surowe kurki. Jak miałam 9 to po tatusiowym grzybobraniu, przy obieraniu tak siem objadłam, różnych gatunków, że skończyło się to dwutygodniowym pobytem w szpitalu ;)To były oczywiście grzyby jadalne. A i tak potem lubiłam sobie od czasy przekąsić listeczek grzybowego suszu ;)))Za to tera nawet pieczarki rzadko jadam :)
UsuńO rety, na surowo? Chociaż pamiętam, że i ja podgryzałam kurki na surowo. Dobrze, że ci się nic nie stało po tym objedzeniu surowymi grzybami... Są cholery jednak ciężkostrawne.
UsuńNa koncercie Cohena też byłam, tyle że w Poznaniu. I też go nie zapomnę. Jeden gość, a trzymał za paszczę taką ilość ludzi. Powiem coś, za co może spotkać mnie lincz. Nie znam angielskiego i zapewne dlatego Dylan mnie nudzi. Na temat Nobla się nie wypowiadam zatem.
OdpowiedzUsuńO Tropiku już się wypowiadałam. Dziad jeden.
Spoko, tu nikt nikogo nie linczuje. Zgadzam się, że jego mamrotanie może się wydawać monotonne, ale jednak ma swój styl.
UsuńO, jak miło! Moja młodość byłą Dylanowo-Cohenowa, a właściwie chyba całe życie jest, choć ostatnio Boba Dylana trochę z oka spuściłam. Ale skoro nie odebrał Bardzo Wielkiej i Ważnej Nagrody, to znaczy że jest dalej tym samym Dylanem, jakiego lubię :) A wspomnień koncertowych zazdraszczam szczerze bardzo bardzo!
OdpowiedzUsuńWitaj Annavilmo, cieszę się, że trafiłaś do Zakątka. Fajnie, że mamy podobne upodobania muzyczne:)
UsuńMyślę, że Dylan po prostu robi swoje, a splendory i zaszczyty go mało interesują. I bardzo dobrze:)
Jestem :)
OdpowiedzUsuńDylanowym Noblem jestem ciutkę zaskoczona, bo piosenkarz, choć raczej pieśniarz jednak. Nie znam aż tak jego twórczości, by stwierdzić, czy mu się należy. Też myślę, że mądrzejsi wiedzą lepiej. Słucham go czasem, ale specjalnie nie wybieram jego piosenek do słuchania, pewnie też z powodu słabej znajomości angielskiego. Podziwiam go za "robienie swego". Cohenową wielbicielką byłam do pewnego czasu. Chyba z niego wyrosłam. I teraz wręcz nie lubię. Strasznie udziela mi się jego cierpiętnicze śpiewanie. Nie wiem, czy już Ci mówiłam (z czym się zgadzam), że kiedyś ktoś w recenzji jego płyty napisał, że do kompletu powinna być dodawana brzytew, bo słuchając tego smutku i melancholii, tylko pochlastać się zostało :) Natomiast Dire Straits to moja wielka, ogromna miłość granicząca z uwielbieniem, szczególnie Marka Knopflera. Jak ja Ci zazdrościłam tego, że idziesz na jego koncert ! Na Stinga też bardzo bym chciala iść. Z koncertów tych wielkich z największych, to byłam w Geteborgu na Santanie, i na tych ciut mniejszych, to w Malme na Bee Gees :) .... Oj Tropisiu zbóju jeden, narobiłeś ambarasu! Kto to widział łyżki drerwniane zjadać! Ząbki można czyścić innymi sposobami ! Za uszkami Cię drapię łobuzie !
Cieszę się bardzo, że jesteś:) Cohen jakoś aż tak wisielczo na mnie nie działa, bardzo lubię zanurzyć się w jego muzykę. Popatrz, nie wiedziałam, że aż tak kochasz Knopflera! Co do Stinga, to dziś na Kulturze był wspaniały jego koncert z Berlina, z całą orkiestrą filharmoniczną. Cudo. I to była pierwsza część, pewnie druga za tydzień.
UsuńJa też słabo rozumiem angielski, chociaż powinnam trochę lepiej, dlatego też wypowiadać się nie będę, czy ten Nobel się należy, czy nie. Podoba mi się postawa Dylana, który nie chce chyba tego Nobla przyjąć. Kontestator:)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba ten piękny muzyczno-wspomnieniowy post. Piosenek posłuchałam:)
Tropik mnie rozbawił i rozczulił.
Tropiku, ja też nie lubię się odchudzać:) Miziam wirtualnie! Buziaki dla Pani, pozdrowienia dla Pana!
Nice to see you:))
UsuńPrawie byśmy się na tym koncercie Dire Straits spotkały, o kiedyś Ci mówiłam, że mó mążprawie bilty nabył. To ja się nie zgodziłam, bo one te bilety chciał kupić w kwietniu. Do koncertu kawał czasu był jeszcze i wszystko się mogło zdarzyć. Teraz -żałuję.
OdpowiedzUsuńIdę ostatnio Mika, Twymi tropami filmowymi. Bardzo mi się podobał film Pride , Dumni i wściekli po polsku. Pokochałam Walijczyków:)
Nobel dla Dylana, bardzo nie zaskoczył, no cóż, takie czasy jakieś. Może te teksty są teraz potrzebne?
Winda i pożąr-to ciągle powtarzający sie spektakl w naszym bloku, w Bytomiu. Zaraz mi się to wszystko przypomniało, po Twojej przygodzie.
Dzwoniliśmy po straż, a oni :"acha Wigilia, blok na 12 A, znowu się winda pali?" Znowu. Tak to bywało nieciekawie.
Zdrowia dla Waszej Dwójki!
Przepraszam za błędy.
UsuńKasia, strasznie się cieszę, że widziałaś "Pride", to jeden z moich ukochanych filmów . Powtarzali teraz kilka razy na Cinemaxie, oglądałam fragmenty po raz n-ty, a na końcowej paradzie zawsze się wzruszam. I już bym leciała z tęczową flagą na tą paradę... A najbardziej mnie porusza, że to wszystko PRAWDA... W naszym kraju niestety takie rzeczy są niemożliwe i to boli.
UsuńKnopflera żałuj!
Pozdrawiam ciepło bardzo.
Za Dylanem nigdy az tak nie przepadalam i nie przepadam i nie wiem dlaczego, ale Cohena kocham sercem szczerem, tak jak i Carole King. I mam wielka slabosc do Joan Armatrading...
OdpowiedzUsuńczy mi sie cos miensza czy corka Cohena spiewala w tle...a moze ona z nim pracowala...sama juz nie wiem i nie pamietam. i ciagle mi w parade wchodza dziewczyny spiewajace w tle z Robertem Palmerem - w Addicted to love...jak na nie patrzylam, to od razu chcialam miec dlugie nogi i mala czarna.....
Tropiku - jestes lobuziak nad lobuziaki!!!
P.s. matku bosku... z tym pozarem, tez bym dostala histerii w windzie...
OdpowiedzUsuńA patrz, Joan Armatrading nie znam, posłucham na YT.
UsuńNa tym warszawskim koncercie to na pewno nie była córka Cohena. Ale głos miała piękny.
Do dziś mi nieswojo jak sobie ten pożar przypomnę...
Hejka, ja tam znam się na literaturze i po angielsku też umiem i mówię, że ten Nobel to już od dawna jest liiipa;) A Dylan to tylko wisienka na torcie - i oni nie są wcale "mądrzejsi", są "inniejsi";)))
OdpowiedzUsuńW związku z powyższym udałam się na mentalną emigrację i tam pozostaję, robiąc tylko dla Miki mały wyjątek;)
A przygrywa mi to - też po angielsku;)
https://www.youtube.com/watch?v=UNP9fvStXC4
Czuję się zaszczycona jako ten wyjątek:)) Zwłaszcza, że ja też na czymś w rodzaju emigracji mentalnej. Ściskam mocno
UsuńMła, mła, całusy 102!!!
UsuńDo nowego posta zaduszkowego zapraszam.
OdpowiedzUsuń