poniedziałek, 21 sierpnia 2017

ECH, TE KSIĄŻKI, STARE GAZETY I SZPARGAŁY ZE STRYCHU

 A więc obiecana część druga czyli wpis z rysem historycznym. Historia starsza i nowsza, zawarta w książkach, mapach, korespondencji, starych zeszytach...

Spróbujmy więc mniej więcej chronologicznie.

Po moim stryju, pułkowniku i historyku wojskowości, zostało mi sporo poniemieckich książek z lat 30-tych i 40-tych. Część pisana gotykiem, część normalnie , głównie o tematyce wojennej i wojskowej, m.in. biografia Moltkego. Ale są wśród nich perełki prawdziwe, z historycznymi fotografiami, mapami obrazującymi inwazję Niemiec na Europę. Jedna to propagandowe wydawnictwo niemieckie o wojnie polsko-niemieckiej 1939-40, wydana w 1940. A oto zdjęć kilka:

                                                                                                                                                                    
                                                       












Przyznam, że aż mi ciary po plecach latają...

Jest też jedno w języku angielskim:


No i co teraz z tym zrobić???  Może jakieś muzeum wojskowości by kupiło? Nie bardzo wiem, gdzie szukać po internecie, jakby ktoś coś podsunął to będę wdzięczna.

Mam również "Zadania techniczne dla podstawowych jednostek broni" z roku 1929. Takie coś jest w Centralnym Archiwum Wojskowym, które obecny minister zlikwidował i wcielił do Biura Historycznego pod kierownictwem pana Cenckiewicza. Nie chcę im tego dawać.

Dla oddechu od wojska dwa tomy "Summy filozoficznej"św. Tomasza z Akwinu wydane w roku 1930 i 1935 oraz wprowadzenie do filozofii św. Tomasza. Okładki trochę przyniszczone ale w środku w bardzo dobrym stanie:







 Zostawmy już tą wojnę i międzywojnie i robimy skok w przełom lat 60-tych i 70-tych. W owym czasie pobierałam nauki w szkole podstawowej im. Władysława Broniewskiego. Pomimo tego, iż katowano nas do znudzenia jego wierszami rewolucyjnymi, nie zdołali mi go obrzydzić. Bardzo lubię jego poezje i wrażliwość. Nie jest łatwo ją zachować, mając tak ciężkie życie jak on.
W roku 1971 byłam w klasie siódmej i na przedmiocie Wychowanie Obywatelskie kazano nam zrobić zeszyty, w które należało wklejać wycinki z gazet , podzielone na działy: Gospodarka, Polityka, Kultura, Sprawy społeczne. No to się wklejało...  Ale o tym za chwilę, na razie chciałabym pokazać wam okładkę tegoż zeszytu, która ukazała się moim oczom po zdjęciu brudnej okładki papierowej (oprawiłam go w papier opakunkowy z jakiegoś prezentu zapewne, nic się nie marnowało wtedy!):


A to tylna okładka:


Jakby ktoś zapomniał do czego służyło ORMO, to już wie...
Na początek cytat pewien:

"... I pod tym względem jaskrawo rzucają się w oczy zasadnicze różnice między dawniejszym a obecnym sposobem widzenia i traktowania kluczowych spraw państwa i narodu. Mówiąc najkrócej - "wytyczne" przyczynić się mają do opracowania takiego programu działania, z którego, w bliższej i dalszej perspektywie wynikną plany nie dla planu, ale d l a   l u d z i, dla faktycznego, wymiernego, sukcesywnie odczuwalnego, w miarę możności jak najszybszego polepszenia warunków życia Polaków."
No i co, nie przypomina wam to czegoś?

Jakbym nie wiedziała, że to było pisane na Plenum KC PZPR po objęciu władzy przez Gierka, to byłabym przekonana, że to współczesne... Że też ta historia lubi się tak powtarzać.






W zeszycie jeszcze artykuł o wyborach i o naszej kierowniczce szkoły, która została posłem. Niestety z wypowiedziami moimi i koleżanek, jako przedstawicielek samorządu... Na zasadzie "Łubu dubu, łubu dubu, niech żyje nam prezes naszego klubu, niech żyje nam!"  Co gorsza, również moje zdjęcie z panią kierowniczką, jak to młodzież przychodzi po poradę i pomoc... A ja miałam pecha, bo poszłam do niej po Encyklopedię Geograficzną, bo miałam napisać referat i akurat był u niej dziennikarz i trzasnął fotkę... Co jeszcze gorsza, zdjęcie owo powiększone do wielkich rozmiarów, wisiało  na wystawie zakładu fotograficznego na Krupówkach chyba z miesiąc... Tak więc, ewidentnie mam przeszłość komunistyczną w siódmej klasie i trzeba mnie zdezubekizować.



W dziale Kultura za to informacje, że Wajda zaczął kręcić "Wesele", a Hoffman "Potop" i oblężenie Jasnej Góry. I fotorelacja z kręcenia "W pustyni i puszczy". Nawiasem mówiąc , pierwsze dwa filmy mogę oglądać stale i wciąż i zawsze coś nowego znajdę po tylu latach. I proszę, w takich czasach, a arcydzieła się udało nakręcić. Przypomniała mi się anegdotka, jak to jakiś amerykański producent pytał Wajdę, kto mu taki świetny scenariusz do "Wesela" napisał...

Dział Społeczny: informacja o rozpoczęciu budowy nowego szpitala, który stoi przy mojej ulicy. Niestety już wtedy zrezygnowali z budowy oddziału laryngologii i zakaźnego  no i do dziś ich nie ma. A w planach były...


Bardzo pouczający ten zeszyt do wychowania obywatelskiego. Miałyście coś takiego???

Teraz lżejsza lektura rozrywkowa, a to kilka niebieskich zeszytów z serii "Ewa wzywa 07", klasyka PRL-owskiego kryminału milicyjnego. Zdaje się, że stąd się wziął potem serial "07 zgłoś się".



Pamiętacie takie czasopismo "Dookoła Świata"? A otóż kilka numerów z roku 1971,  świetnie zachowanych, o dziwo myszy nie zjadły. Niby to miało być okno na szeroki świat, ale tylko na zasadzie ciekawostek i tzw. michałków.


A teraz trochę historii nowszej, ale przewijającej się przez korespondencję zwykłych ludzi, pojawiającej się w listach, kartkach, pozdrowieniach z wakacji...

List od dawno nieżyjącej Cioci ze wsi z okolic Przeworska, czas głębokiego kryzysu już po gierkowskim dobrobycie, początek lat 80-tych: " ... Jak możecie, , to przyślijcie mi trochę lekarstw na serce, u nas nie dostanie nic. Nasz lekarz wyjechał do Stanów, przyszedł młody, ale za wiele to on nie wie z leczenia. (...) Jak u was z zaopatrzeniem? Bo u nas fatalnie, nie ma nic, puste półki. Posyłam wam troszkę mąki, precle kryzysowe, taki czas, trzeba się do niego przyzwyczajać, żeby była margaryna, to coś prędzej by upiekł..."
Jak szybko o tym zapomnieliśmy...

Kartka z San Francisco od znajomego Taty, Amerykanina z polsko-holenderskimi korzeniami: "Jak  pewnie wiecie , mieliśmy tutaj trzęsienie ziemi. My na szczęście mieszkamy 45 km od centrum, więc tylko trochę wody z basenu się wychlapało i żadna butelka whisky się nie rozbiła. (...) Był u nas teraz Wałęsa, jak dostaniecie pomoc od USA i Niemiec, to na pewno wam się poprawi z zaopatrzeniem." (rok chyba 1989)

Kartka od znajomych odwiedzających córkę w Montrealu, rok 1990: " Wokół dobrobyt i luksus o jakim nam w Polsce się nie śniło. Wnuki obydwoje w szkole, a my tymczasem łazimy i podziwiamy jak tu ludzie inaczej wyglądają i żyją."

Kartka od M., siostry Bachy, spędzającej z dziećmi wakacje w Krynicy, rok 1989: "... Finansowo daję sobie jakoś radę. Zaopatrzenie nadal fatalne, nie wiem jak u was. Jestem tylko przerażona tym, co się mówi o cenach w Krakowie."

Bardzo ciekawy list od bardzo ciekawego człowieka, pana W.K.,  przyjaciela Taty , który był razem z nim wywieziony do łagru. Potem mieszkał w Kanadzie, został ekonomistą, ekspertem ONZ, przez parę lat był w Afryce z ramienia ONZ właśnie, do Polski wrócił w 1989. Jego twarz na pewno znacie z filmów i zdjęć z Powstania Warszawskiego, bardzo wysoki, ciemnowłosy, wychodzący z ruin z karabinem. To jego zdjęcie wisiało teraz jako ogromny baner na Muzeum Powstania podczas obchodów. Było też na znaczku pocztowym, który dostałam kiedyś od Mnemo. A koperta z nadrukiem ONZ, wysłana z Burundi, ze znaczkiem afrykańskiego motyla, rok  1989. W kopercie kserówka wspomnienia o Janie Strzeleckim , opozycjoniście . który zginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Wspomnienie to, napisane przez tego kolegę Taty, było opublikowane w "Polityce". Wspomnienie dotyczyło pobytu w łagrze, z którego udało mu się wydostać dzięki m.in. temu, że Jan Strzelecki, wówczas przewodniczący ZNMS,  zdecydował się podpisać list do Stalina, w którym jego koledzy prosili o uwolnienie go. Udało się, chociaż niejaki płk Wolski oświadczył jego matce, że "Tacy ludzie jak pani syn nie są potrzebni Polsce Ludowej i słusznie został on na zawsze wyeliminowany ze społeczeństwa polskiego."  Pan W.K. wrócił do Polski na stałe w latach 90-tych. Miał niezwykle barwne i ciekawe życie, które opisał w kilku książkach.

Plączą się, przewijają kartki od osób już nie żyjących, od spotkanych przelotnie i od dobrze znanych. Dużo korespondencji do mnie z czasów mojej pracy w teatrze, z Anglii, Irlandii, Stanów... I tego mi żal. Żal mi ogromnie ludzi, których przegapiłam, którym nie odpisałam, nie oddzwoniłam, straciłam kontakt... Byli mili, serdeczni, ciekawi, zapraszali mnie do siebie, a ja, jak ten głupek, zagoniona, zapracowana, leniwa w pisaniu, gdzieś ich po drodze zgubiłam... I już nie odnajdę . Niczego w życiu nie żałuję, ale tego tak. Teraz już wiem, że najważniejsi są ludzie, których spotykamy, poznajemy, lubimy, że najważniejsze jest pielęgnowanie znajomości, przyjaźni, więzów rodzinnych. To zostaje. I bez tego trudno się żyje...

Kończę póki co moją peregrynację przez historię, historię wyłaniającą się ze starych książek, szpargałów, listów. Zostało jeszcze trochę papierów do przejrzenia, może i tam znajdę jeszcze coś ciekawego. Jeśli tak, na pewno napiszę:)    


czwartek, 10 sierpnia 2017

ECH, TE STRYCHY, TE PIWNICE...

Witam Was po długiej przerwie. Jakoś nie składało się z pisaniem, dolegliwości i rzeczywistość nie sprzyjały twórczości radosnej. Ale jakoś się trzeba pozbierać i opowiedzieć o wiekopomnym wydarzeniu , jakim było oczyszczanie strychu i piwnicy przez wynajętą ekipę. Na szczęście oczyszczanie było poprzedzone przyjazdem Arteńki i wstępnym rekonesansem strychowym oraz znalezieniem pewnych ciekawych rzeczy. Arte, twoja pomoc i poświęcenie (tony kurzu!!!!!) były nieocenione, jesteś wspaniała i niezawodna!!! Bardzo, bardzo dziękuję!

Przed Wielką Wyrzutą było więc mniej więcej tak: (co bardziej drastycznych zdjęć wam oszczędzę:))








Było tam wszystko: zbutwiałe materace i sienniki z lat 50-tych i 60-tych, pierzyny i poduchy z pierzem, książki moje szkolne plus zeszyty, książki ze studiów (np "Ekonomia polityczna kapitalizmu") , poniemieckie książki po stryju historyku, masa ciuchów z lat 70-tych i 80-tych, masa szpargałów typu np stare foldery i przewodniki, krzesła, stoliki, buty różnorakie, bela gąbki, stare garnki i tak dalej, i tak dalej...

A teraz perełki z tego morza bałaganu:

1. Drewniany kuferek-walizeczka , z którą mój Tato wracał z łagru w 1947. A droga była daleka, z okolic Groznego w Czeczenii...




2.  Stare walizy różne plus skórzana teczka Taty , z którą kilkadziesiąt lat chodził do biura (co za skóra!!)



Czarna lakierowana walizeczka ma też swoją historię, Tato był z nią na wycieczce statkiem po morzu  Śródziemnym w latach 60-tych i pamiętam nalepki z hoteli w Egipcie, Libanie, Włoszech, Hiszpanii, którymi była oblepiona po powrocie Taty... 


3. Eleganckie torebusie mojej Mamy oraz jej jedna włoska szpilka zamszowa, podbita metalowymi fleczkami:) Druga niestety chyba w szale zaginęła. Za to są obydwa moje srebrne pantofelki z komersu... Czyli z balu maturalnego, albowiem za moich czasów imprezy były dwie, najpierw studniówka w szkole, stroje obowiązkowo biało-granatowe bądź czarne, a PO zdanej maturze wielki dorosły bal w eleganckiej knajpie. Nasz był w hotelu Orbis "Giewont", w sali restauracyjnej z parkietem, orkiestrą i cudownymi żyrandolami. Może znajdę gdzieś w necie ich zdjęcia, to dodam, bo warto. Jaka szkoda, że już nie ma tego hotelu... Jest tam sklep  Reserved, ale ponoć żyrandole zostały:)) 




4. Cudnej urody kanka na naftę oraz butelka po miodzie pitnym Wawel plus dwie śliczne buteleczki po śmietanie:)) Pełnotłusta była ze złotymi kapslami, chudsza ze srebrnymi, mleko takoż.  To coś obok kanki to Bardzoduża  Śruba czy też Trzpień od Czegoś. 



Na tym na razie koniec części pierwszej, część druga, historyczna, w następnym wpisie. 


Dołączam jeszcze zdjęcie potomstwa Ewy2 podczas kąpieli w wanience podobnej do mojej:))


A teraz jeszcze Marija na saneczkach, moim zdaniem to ta pierwsza, ale nie wiem, czy się nie mylę??


sobota, 27 maja 2017

BLACK BEAUTY I KIERMASZ

Pewnie się zastanawiacie kim jest owa tajemnicza czarna piękność z tytułu, ale o tym za chwilę. 

Na początek sprawy konkretne, czyli KIERMASZ WYMIENNY.  Idea powstała w kwietniu, ale nie był to chyba najlepszy czas, bo święta itp. Wracam więc do pomysłu powymieniania się rzeczami zalegającymi nam w domu, nie używanymi, a w dobrym stanie i mogącymi się przydać komuś innemu. Porządki po szafach, kredensach i zakamarkach też się na pewno przydadzą. Przy poprzedniej próbie kiermaszowej udało mi się uszczęśliwić Opakowaną pięknym kilimkiem ręcznie tkanym a Ewę2 cukierniczką z kurą:)) Wiem, że Orszulka była zainteresowana ślicznymi koszyczkami do szklanek od Mariji, ale nie wiem, czy transakcja doszła do skutku. 

Zachęcam bardzo do udziału w kiermaszu, fajnie wiedzieć, że nasze rzeczy sprawiły komuś przyjemność  , a i wolne miejsce w domu nie do pogardzenia. Proszę więc bardzo o przysyłanie zdjęć przedmiotów wystawionych na kiermasz na adres mailowy : mikatropik@gmail.com w terminie do PIĄTKU  2 CZERWCA !  Po otrzymaniu ofert zrobię wpis przedstawiający towarek i będziemy czekać na chętnych. Mam nadzieję, że się zgłoszą!!! 

A na zachętę ofiarowany przez Kasię Alzacką śliczny kilimko-bieżnik:




NURKUJCIE WIĘC PO SZAFACH , WYCIĄGAJCIE ZAPOMNIANE SKARBY I PRZYSYŁAJCIE FOTKI DO ZAKĄTKA!!!!


A teraz pokażę wam tajemniczą Czarną Piękność, da dam!!!!




Czarnej towarzyszą: Różowa Pierzasta i Żółta Pierzasta:)



A wszystkie te cuda zawdzięczam kochanej Elżbiecie J, od której dostałam je w prezencie. Bardzo, bardzo dziękuję i napatrzeć się nie mogę!!!!